Politycy znad Wisły w końcu się wzięli za ustawę mającą na celu uregulowanie branży kryptowalut w naszym kraju.
Mówi się, że lepiej późno niż wcale, bowiem ta sprawa powinna zostać wdrożona już kilka miesięcy temu, ale nie dość, że w dalszym ciągu nie mamy regulacji cyfrowych aktywów, to plan rządu na nie zwiastuje katastrofę dla biznesów z tej branży.
W najnowszym odcinku “Usłyszałem pod Bitomatem” biorę na warsztat tę kwestię i wyjaśniam, jakie zagrożenie czyha na polskich przedsiębiorców z tego sektora.
Ustawa Markets in Crypto Assets (MiCa) weszła w pełni w życie 30 grudnia 2024 roku. Do tego dnia państwa członkowskie Unii Europejskiej miały czas na zaimplementowanie wynikających z niej dyrektyw do swoich lokalnych przepisów.
Nasi kochani politycy z Wiejskiej sprawę odkładali tak bardzo, że po 7 miesiącach od wspomnianego deadline’u mają jedynie projekt ustawy, który mimo swojej obszernej zawartości (zawiera dwa razy więcej stron niż cała MiCa) prezentuje się tak, jakby była pisana na kolanie.
Ministerstwo Finansów chce regulować chociażby stablecoiny, ale nie jest w stanie określić szczegółowo, jak powinno się klasyfikować tę klasę aktywów i czy powinny podlegać już podatkowi Belki czy nie.
Ogromne kontrowersje wzbudza również fakt, że kontrolę nad tym rynkiem ma sprawować Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Instytucja ta jest w Polsce synonimem organu ziejącego nienawiścią do branży kryptowalut, a z projektu ustawy najwięcej możemy wyczytać o rygorystycznych karach, jakie są planowane wobec krypto-firm, a nie o możliwościach i szansach na rozwój.
Pierwsze czytanie ów projektu miało miejsce 22 lipca (dopiero!) i wzbudziło wiele głosów sprzeciwu ze strony polityków sympatyzujących z tą branżą. Protestowali między innymi:
Również współpracujący z Bitomat.com ekspert od technologii blockchain – Tomasz Mentzen – pisał na X o tym, jak bardzo obecna wersja proponowanego ustawodawstwa szkodzi polskiej branży cyfrowych aktywów.
Pewne jest jedno: polskie władze nie chcą dobrze dla branży kryptowalut. Chcą mieć nad nią jak największą kontrolę, ale nie zamierzają wspierać jej w rozwoju i stwarzać jej perspektyw, które by zachęcały do tworzenia nowych przedsięwzięć.